Czy wsłuchiwaliście się o czym szepczą bezlistne korony drzew poruszane listopadowym wiatrem? Dotychczas oblepione liśćmi gałęzie odzyskały swoją wolność, cieszą się swoją nagością a może drżą z zimna…? Szumią cicho a jednocześnie bardzo wyraźnie; są jak Buka z Muminków; cicha i straszna zarazem. Tym razem liście ich nie zagadają, teraz one mówią… Lubię podsłuchiwać ich rozmów o mądrych i starych czasach, o życiu, prawach natury. Są jak starszyzna w plemieniu; wiedzą. Czasem coś mi podpowiedzą ale najczęściej nakierowują mnie na moją odpowiedź z wewnątrz. Łączą mnie z moją intuicją, mądrą i starą częścią mnie; częścią, która żyje zgodnie z prawami natury. Kiedyś bałam się tej części siebie; była taka tajemnicza, nieznana, dzika, spontaniczna. Zabierała mnie do miejsc, których nie znałam, a jej kompasem były tylko uczucia, zero racjonalności i logicznego myślenia 😉 Jedyne czego żądała ode mnie to zaufanie; bez tego pozostawała niewzruszona. Jak zaufać czemuś co nieznane, jak w ogóle zaufać w świecie, w którym kupujemy polisy bezpieczeństwa od wszystkiego? Pierwsze nasze spotkania były bardzo krótkie i zazwyczaj to ona mówiła. Ja słuchałam niesłuchając. Umysł przechwytywał wszystkie wiadomości; zupełnie jak zazdrosny mąż. Potem zaczęłam rozpoznawać charakterystyczny szum bezlistnych koron, kiedy zbliżałam się do niej na palcach, nieśmiało. Czułam, że zna tajemnicę, którą przechowywała dla mnie od zawsze. Tajemnicę Życia. Wiele razy przychodziłam i uciekałam; czasem z bezsilnością, czasem z krzykiem. Jednak Tęsknota była silniejsza. Na szczęście. Dzisiaj wciąż jestem w tańcu z Intuicją; tak jak bezlistne gałęzie tańczą z listopadowym wiatrem. Czasem jej się poddaję bardziej, czasem mniej. Kłaniam Ci się Intuicjo we mnie.
A.